O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony. Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu. 35. Będę powtarzać mojemu dziecku, że jest mądre, piękne, dobre i ważne. 36. To samo będę powtarzać też sobie. 37. Dam Bogu kolejną szansę. Bo jeśli istnieje, to daje mi ją codziennie, więc może być wart tego ryzyka. 38. Zamiast czytać kolejne publikacje o tym, jak być szczęśliwym człowiekiem, zacznę w końcu nim być. Jak kochasz, to rób wszystko z miłością. Parz herbatę, rób kanapkę, odkurzaj dywan, rób pranie, rób zakupy, przytulaj, całuj, obejmuj, a nawet kłóć się z miłością. Zwłaszcza to ostatnie. Więcej o kłótniach pisałam tutaj, możesz sobie zerknąć. Wszystko, co robisz, niech się w miłości zaczyna i w miłości kończy. TAK - jestem gruba, TAK - jestem szczęśliwa, TAK - mam do tego prawo, TAK - będę o tym mowić głośno! NIE - nie zamkne się w domu, bo ktoś uważa, że skoro z niego wychodzę, to promuję otyłość, NIE - nie promuję otyłości! Po prostu na tę otyłość choruję. I czasem mam siłę i ochotę z nią walczyć, a czasem nie. Kopniak W Tyłek Na Nowy Rok – Wyjdziesz Z Domu I Zaczniesz Poznawać Kobiety! Po tym artykule albo zaczniesz REGULARNIE RUSZAĆ SWOJE 4 LITERY NA ZEWNĄTRZ swojego domu poznawać nowych ludzi (w szczególności kobiety) albo wyjdę z monitora i sprawdzę, ile czasu spędzasz przed komputerem a ile na rozmowach z kobietami, a następnie Cię usunę. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Celem każdego faceta powinno być uszczęśliwienie damy swego serca. Gdy jest zadowolona, rośnie jakość waszego związku. I wtedy Ty też stajesz się szczęśliwszy. Cóż, z egoistycznego punktu widzenia- postaraj się być jak najlepszym partnerem dla własnego dobra. Kobieta jest dużo bardziej podatna na szybkie zmiany humoru, niż Ty. Rzeczy, które dla Ciebie są błahe i nieważne, jej mogą szybko obniżyć nastrój. Z drugiej jednak strony- naprawdę nie potrzeba wiele, by się uśmiechnęła. Często drobne gesty dają wspaniałe rezultaty. Ten artykuł podpowie Ci, jak możesz sprawić, by czuła się przy Tobie jak księżniczka. Rób jej masażZachwycaj się niąPozwól jej się dłużej wyspaćPrzytulaj ją „bez okazji”Zrób jej smoothie z dużą ilością kakaoOrganizuj atrakcjeSłuchaj i zadawaj pytania Rób jej masaż Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na codzienną wizytę w spa. A jak pokazują badania, masaż ma na ciało zbawienny wpływ. Przede wszystkim znacząco obniża poziom hormonów stresu (czyli Twoja dziewczyna będzie mniej drażliwa i nerwowa). Ponadto podnosi poziom oksytocyny, znanej jako hormon przywiązania (a jej wysoki poziom to gwarancja długiego związku). Możesz klasycznie masować jej plecy, ugniatając albo szybko uderzając dłońmi ustawionymi w pozycji „karate” (Uderzaj bardzo lekko. Nie połam jej, ok?). Genialnym patentem jest też ugniatanie łydek (te mają tendencję do spinania się w ciągu dnia, więc właśnie dlatego często mamy na nich skurcze), a dopełnieniem całości- masaż stóp. Rozpieszczaj ją kilka razy w tygodniu taką domową dawką rozkoszy. Gdy będziesz to robić codziennie, za szybko się przyzwyczai i znudzi. Natomiast 10 minut co drugi, czy trzeci dzień sprawi, że każdej koleżance będzie się Tobą chwalić. Zachwycaj się nią Każda kobieta pragnie czuć się piękna i wyjątkowa. Ankiety uliczne pokazują, że niestety ogromna większość pań uważa siebie za nieatrakcyjne. I Ty musisz to zmienić, rozumiemy się? Patrz na nią tak, jak utuczone amerykańskie dziecko patrzy na kanapki z masłem orzechowym i dżemem. Chwal ją, ale nie takimi oklepanymi słowami jak „ale masz piękne oczy”. Wymyśl coś swojego. Pochwal jej charakter. Powiedz, jak dobrze przy niej się czujesz. To mocniej zapada w pamięć niż zwyczajne komplementy na temat jej urody, których pewnie słyszała milion. Pozwól jej się dłużej wyspać Udowodniono, że kobieta potrzebuje przeciętnie o godzinę więcej snu niż facet. To przez hormony, nic nie zrobisz. Jeśli musi rano wstawać do pracy, być może staje się przez to nieprzyjemna i narzeka. A chyba wolisz, gdy jest wypoczęta i wesoła, nie? Tak więc bądź mężczyzną i zadbaj o nią. Tobie się nic nie stanie, gdy nastawisz budzik pół godziny wcześniej i zrobisz jej śniadanie, albo odśnieżysz szybę w samochodzie. Kilka takich drobnych gestów na tydzień i już jesteś o sto mil do przodu przed leniwymi gośćmi, którzy śpią w czasie gdy Ty inwestujesz swój czas i energię dla ukochanej. Kurde, która dziewczyna nie chciałaby mieć takiego opiekuńczego partnera? Przytulaj ją „bez okazji” Wielu z nas ma ochotę na pieszczoty tylko przez aktem seksualnym. I to jest duży błąd, panowie! Jeśli jesteś czuły tylko w trakcie gry wstępnej, Twoja luba pomyśli, że robisz to jedynie w nadziei na „nagrodę”. Dlatego Twoim zadaniem niech będzie okazywanie jej, że ją kochasz jak najczęściej, ot tak, w trakcie dnia. Wiesz, dla Ciebie to oczywiste, że się kochacie, ale dla niej może niekoniecznie. Kobiety bardzo często lubią sobie wkręcać różne głupoty, więc jeśli będziesz oschły, może pomyśleć, że Ci nie zależy. A przecież zależy, mam rację? Przytulanie potrafi o 200% podnieść poziom hormonów szczęścia, więc to cholernie dobry myk na udany dzień. Że już nie wspomnę o pocałunku. Niech czuje, że jesteś blisko. Nie tylko w sensie fizycznym, a przede wszystkim w emocjonalnym. To bardzo wzmocni waszą relację. Zrób jej smoothie z dużą ilością kakao Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego sięgamy po czekoladę, gdy jesteśmy smutni? Pierwszą odpowiedzią jest cukier. To on daje nam kopa serotoninowego, poprawiając nastrój. Sedno sprawy natomiast tkwi w brązowym proszku. Nie dość, że jest bombą przeciwutleniaczy (które redukują ryzyko zawału i nowotworu, spowalniają proces starzenia się i niwelują zmęczenie), to ma w sobie fenyloetyloaminę. Jest to związek budową przypominający amfetaminę, tylko że naturalnie występuje w naszym mózgu. Odpowiada za tak zwaną euforię biegacza i za stan zakochania. Surowe kakao ma bogatszy skład niż przetworzone termicznie, więc od czekolady lepsze będą orzeźwiające koktajle owocowe. Smoothies można zrobić prawie ze wszystkiego, poszukaj w internecie. Takie zdrowe śniadanko wpłynie pozytywnie na jej nastrój i ją pobudzi. Wykazano, że kakao znacznie redukuje symptomy PMS! I jest też afrodyzjakiem. Nic tylko korzystać 😉 Organizuj atrakcje Zabójcą większości związków jest nuda i rutyna. Dlatego, jeśli jesteś kanapowym Januszem, który żłopie piwo i marnuje życie na oglądanie seriali, wstydź się. Naprawdę szkoda czasu na takie gówniane zajęcia, poszukaj czegoś, co zapewni wam obojgu dawkę emocji. Masz jakieś lodowisko w pobliżu? No to cyk na łyżwy. Może lunapark? Może rajdy samochodowe? Albo skok ze spadochronem? No co, boisz się? Czy wolisz wydać kasę na gry komputerowe? Prawda jest taka, że szarość i przeciętność odchodzą do lamusa. Każda kobieta lubi facetów z pasją, pełnych energii, umiejących fajnie zorganizować czas. Takich, którzy korzystają z życia. Myślisz, że dlaczego wiele dziewczyn w stabilnych związkach wypala się i odchodzi do tak zwanych bad-boyów? Bo ci przynajmniej potrafią sprawić, że kobiecie przyspieszy tętno. Nie są nudziarzami. Jeśli więc waszym najlepszym wspólnym zajęciem jest patrzenie, jak trawa u sąsiada żółknie, dla swojego dobra rusz czym prędzej cztery litery i zapewnij jej rozrywkę. Słuchaj i zadawaj pytania Facet ma nie tylko pełnić funkcję opoki, pomocnika i kochanka. Ma także być wiernym przyjacielem. Bo przecież łączy was silna więź. I powinniście się doskonale znać, ufać sobie. A nic tak nie zbliża ludzi, jak rozmowa. Ale nie mówię tu o gadce-szmatce bez wczucia się i bez głębszego sensu. Mam na myśli interesującą, żywą rozmowę. Wielu z nas, panowie, jest fatalnymi słuchaczami. Czytamy gazetę i przytakujemy jej na wszystko. A potem się dziwimy, że jest dym. -Kochanie, dobrze w tym wyglądam? -yhyyymm. -a nie za duży dekolt? -yhymmm. -słuchasz mnie w ogóle? -yhymmmm. -jestem gruba, nie? -yhymmm. No i właśnie się wkopałeś. Pamiętaj, że musisz być obecny. Musisz skupić na niej uwagę. Bo jeśli tego nie zrobisz, znajdzie kogoś, kto będzie skupiał. Rozmowa to doskonały środek do zrozumienia jej potrzeb i forma wymiany spostrzeżeń, wyrażania uczuć czy poglądów. Tak więc korzystaj z niej rozumnie i świadomie. Słuchaj, pytaj, by wiedziała, że to naprawdę Cię interesuje. Wyciągaj wnioski i stawiaj tezy. Jeśli będziesz dobrym rozmówcą, naprawdę dużo łatwiej będzie Ci się żyło w związku. Artykuł przygotowany przy współpracy z czytelniczką, która zechciała podzielić się tu swoimi przemyśleniami W 2013 roku zawarto w Polsce 181 tys. małżeństw. Rozwiodło się zaś 66 tys. par, co oznacza, że wskaźnik rozwodów mierzony ich proporcją wobec nowo zawartych związków wynosi 36,4 proc. I rośnie z roku na rok – jeszcze 10 lat temu rozchodziła się tylko jedna czwarta zaobrączkowanych. Obecnie rozwodzi się aż jedna na trzy pary. Dlaczego? Ludzie są coraz mniej przyzwyczajeni do tego, że o małżeństwo trzeba dbać i je pielęgnować. Przecież to nie telewizor, który kupujemy, przynosimy do domu, stawiamy na regale i sam działa, tylko czasem kurz z niego ścieramy. Przyrównałbym je do ogrodu, a małżonków do ogrodników, którzy o ten ogród wspólnie dbają. A w ogrodzie zdarzy się i ulewa, i plaga ślimaków, i wizyta kreta... Albo właściciele mają odmienne koncepcje ogrodnicze. To zupełnie naturalne, że ludzie w małżeństwie się kłócą. Postawiłbym nawet tezę, że jakiś rodzaj konfliktu i momenty niedogadywania się są na stałe wpisane w związek. Mam takie spostrzeżenie, że ludzie coraz mniej potrafią sobie z tym radzić. Więc wpadają na najprostszy pomysł, czyli "przerwijmy to". I występują o rozwód. Powinni zmierzyć się z konfliktem? Jestem przekonany, że na pewnym etapie bliskości konflikt jest nieodzowny, bo buduje właśnie tę bliskość. Jeżeli słyszę od małżeństwa "my się nigdy nie kłócimy", budzi to mój niepokój, a nie podziw. Nieporozumienia są sposobem na poznawanie się i docieranie partnerów. Umiejętność rozwiązywania problemów przez kłótnię jest niezwykle istotna dla związku. Czyli jeżeli nie chcemy się rozwieść, to powinniśmy się ze sobą spierać? Powinniśmy nauczyć się konstruktywnie sprzeczać. Kłótnią nazywam tu nie samą ostrą wymianę zdań, ale cały kilkuetapowy proces. Najpierw jest rodzaj zwiastuna: coś jest nie tak, poirytowanie rośnie. Później pojawia się pretekst i rozładowujemy to napięcie, zadając emocjonalne ciosy, krzyczymy, trzaskamy drzwiami. Gdy emocje już opadną, pora na kolejny etap. Możemy się przeprosić za to, co robiliśmy w złości, i zastanowić, o co tak naprawdę się pokłóciliśmy. Bo zazwyczaj nie chodzi tylko o te brudne naczynia czy niezajmowanie się domem, ale o coś innego, tkwiącego głębiej. O postawę współmałżonka, na przykład jego zobojętnienie, odsunięcie, zbyt duże zaangażowanie w pracę, jakąś dezercję z pola wspólnotowego małżeństwa. Kłótnia będzie miała sens tylko wtedy, jeśli o tym porozmawiamy. Ale co zrobić, żeby ta rozmowa nie przerodziła się w kolejne starcie? W pewnym momencie napięcie opada i ludzie już nie chcą się dalej kłócić. Oczywiście można strategicznie nie rozpoczynać tego tematu, kiedy jesteśmy jeszcze emocjonalnie rozgrzani, ale trzeba to zrobić. Bo jak powiemy: "już się nie kłóćmy, nie wracajmy do tego", to jest to bardzo niebezpieczne. Nie rozwiązujemy problemu, tylko go przyklepujemy, a on i tak będzie się jątrzyć i prędzej czy później znowu pojawi się stan zapalny? Dokładnie. Dlatego ani udawanie, że nic się nie stało, ani na przykład seks "na zgodę" nie jest dobrym pomysłem. Jeśli przerwiemy kłótnię na etapie wyrażania złości i pretensji, to niczego ona nie zmieni w naszych relacjach, będzie tylko rozładowaniem emocji. Za pomocą seksu nie pogadam o swoim poczuciu odrzucenia czy osamotnienia, o tym co mnie boli, czy czego mi brakuje. Potrzebna jest szczera i głęboka rozmowa i to nie o tym "co ty", tylko o tym "co ja". Czyli nie że: "bo ty mnie nie szanujesz" tylko: "czuję się samotna, potrzebuję więcej troski z twojej strony"? Tak, chodzi o to, żeby, mówiąc metaforycznie, nie być u kogoś w ogródku, tylko u siebie. Jak już wyciągniemy to, o co chodziło, np. że ona czuje się samotna albo że on nie za bardzo poświęca się dla rodziny, to wtedy przechodzimy do kolejnego etapu: "uff, znaleźliśmy problem i nazwaliśmy go". Teraz pytanie, jak sobie z nim wspólnie poradzimy, co zrobimy, żeby się nie powtórzył w przyszłości. I to jest niezwykle przyjemny moment, takie ponowne spotkanie. Para wspólnie mierzy się z problemem, a to buduje i cementuje ich bliskość. Małżonkowie mają poczucie, że weszli szczebel wyżej, coś razem pokonali. Takie wspólne załatwienie sprawy gwarantuje, że gdy się pojawią kolejne kłopoty w przyszłości, to sobie z nimi poradzimy, bo już wiemy jak. Nawet gdy małżonek nas zdradzi? To według danych GUS-u z 2014 roku drugi, po niezgodności charakterów, powód rozwodów w Polsce. Zdrada może być kryzysem, który posłuży budowie małżeństwa. Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie namawiam do skoków w bok jako sposobu na odnowę związku. Ale zdarza się, że ona rozwala budynek, który już się chwiał. Gdy tak się stanie, należy przeanalizować wstecz, co takiego się stało, że związek runął, gdzie popełniliśmy błąd i dopiero na gruzach zacząć budować od nowa. Ale jak wtedy rozmawiać? No, i tu dochodzimy do dwóch ważnych kwestii. Po pierwsze, do systemu wartości, na jakich zbudowane jest małżeństwo. Bo jeżeli mamy wspólny (a uważam, że jest to niezbędne, żeby mieć pewność, iż dla mnie i dla partnera ważne są te same podstawowe kwestie), to wtedy opierając się na tym układzie, uznajemy, że nie po to braliśmy ślub, żeby się rozwodzić. I że spróbujemy o to małżeństwo zawalczyć. Rozwód jest jak obcięcie nogi, to ostateczność. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, że wdaje się gangrena i jest zagrożenie życia, więc trzeba kończynę amputować. Ale raczej są to wyjątki. Na co dzień powinniśmy o tę nogę dbać, ubierać ją, myć, iść z nią do lekarza, jeśli coś jej dolega i ją wtedy leczyć. Czyli papiery rozwodowe składać dopiero wtedy, gdy zrobiliśmy wszystko, by uratować małżeństwo, ale się nie udało? Tak. Co oznacza poinformowanie partnera, że coś się psuje, że coraz częściej nachodzą nas myśli o rozwodzie. Potem wspólną próbę szukania problemu i jego rozwiązania, a jeśli wyczerpiemy nasze zasoby i nic się nie zmienia, to należy zwrócić się o pomoc na zewnątrz, na przykład pójść razem na terapię. Tu dochodzimy do drugiej bardzo ważnej kwestii - uczciwości. Nie tylko wobec małżonka, ale przede wszystkim wobec siebie. I o zadanie sobie pytania – i nie mówię tu tylko o sytuacji zdrady, ale każdego kryzysu w małżeństwie – co mogłem zrobić, żeby do tej sytuacji nie dopuścić? Nie chodzi o branie na siebie winy za wszystko, ale o sprawdzenie, popatrzenie okiem obserwatora, jaki był mój udział w tej sprawie? Do tego potrzebna są autorefleksja i uczciwość. Nie każdego na nie stać... Ludzie mają naturalną skłonność do obarczania winą kamienia, o który się potknęli, a nie siebie, że szli nieuważnie. Pamiętając o tej przywarze, łatwiej odnaleźć w sobie ową uczciwość. Jeśli napięcia czy konflikty się powtarzają i chcemy je zrozumieć, to warto spojrzeć na relację oczami drugiej strony, zobaczyć nie tylko to, czego ja od niej nie dostaję, ale to, czego jej nie daję. Dlaczego ona znowu nie ma ochoty na seks ze mną albo dlaczego on ma znowu do mnie pretensje? Co mógłbym zrobić inaczej, czy może czymś go prowokuję? I pewnie byłoby dobrze o tym z małżonkiem porozmawiać? Tak, tylko nie na zasadzie: "chodź, porozmawiamy o tym, co ty źle robisz", bo od tego od razu szału można dostać. Nawet jeśli wydaje mi się, że wina jest po drugiej stronie, zaproszenie do rozmowy mogę sformułować: "słuchaj, ja nie widzę, że coś robię źle, ale powiedz mi, jak to z twojej strony wygląda, może coś znajdziemy". Bardzo się wtedy przydaje nienapastliwy sposób rozmowy i przyjęcie, że oboje mamy problem, a nie że "to twoja wina". Problem w tym, że nie wszyscy mają odwagę powiedzieć, co tak naprawdę myślą lub nie ma w nich gotowości, by wysłuchać partnera – nie atakując go, żeby dać mu powiedzieć, co o nas myśli. A żeby taka rozmowa miała sens, musi się odbyć w atmosferze zaufania, a nie traktowania się jak wrogów. Bo jeżeli znowu zaczyna się walka, to znaczy, że na razie musimy pozostać w drugim etapie kłótni i jeszcze się na siebie tylko pozłościć. Wygląda na to, że aby uratować małżeństwo, należy zapanować nad własnym ego... I też zrozumieć, że gdy partner mówi, iż czegoś chce, to nie jest to skierowane przeciwko nam. Dobrze byłoby, gdyby oboje mieli odwagę wyznać swoje potrzeby i dać drugiej stronie przestrzeń, by powiedziała o swoich. Mężczyźni często mówią: "kobieto, powiedz mi, co mam zrobić, to ja to zrobię", a ona się wtedy obraża, że nie chce takiego zdalnie sterowanego robota, że niech sam się domyśli. Tymczasem on naprawdę nie wie. Ale gdy dadzą sobie możliwość spokojnej rozmowy, może się okazać, że on nie wie nie tylko, co konkretnie ma zrobić, ale na przykład w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że okazywanie czułości jest dla niej takie ważne. A brak tej czułości jest częstym źródłem napięć i konfliktów w ich małżeństwie. Jak się tego nie "rozpakuje" i nie obejrzy, to może być to powód oddalania się od siebie małżonków. Ten rodzaj problemu często pojawia się, gdy rodzi się pierwsze dziecko. Jak to? Nie ratuje związku? Przecież wiele osób sprawia sobie dziecko, bo w małżeństwie źle się dzieje i ono ma wszystko naprawić... Dziecko niczego nie naprawia. Poza całą miłością i radością, którą przynosi, jego pojawienie się w rodzinie to też ogromny stres. I wtedy, jeśli któreś z małżonków jest np. zadaniowcem, uruchamia wszystkie swoje zasoby i zaczyna funkcjonować tak, że celem jest posprzątanie, kupienie pieluch, zarobienie pieniędzy, itd., konkretne ogarnięcie sytuacji na poziomie fizycznym. Zadaniowiec nie ma jednak w sobie przestrzeni na czułość, rodzaj celebrowania bliskości, to żołnierz na wojnie. A jeśli drugi małżonek ma tryb np. wrażliwca, czyli "jest mi ciężko, potrzebuję, żeby mnie ktoś przytulił i pocieszył" i dopiero, gdy otrzyma to wsparcie, jest gotowy działać, no to mamy problem. I znowu trzeba się zatrzymać, spotkać i pogadać, o co chodzi, dlaczego się kłócimy. Ona mówi: "Bo kiedyś byłeś inny", a on: "Kochanie, ale ja walczę teraz o rodzinę, nie myślę o przytulaniu i kwiatkach". Na to ona: "Tak, ale ja się źle czuję, kiedy mnie w ogóle nie przytulasz". No, i mają szansę się dogadać i wypracować jakiś poziom przytulania, który uratuje sytuację. A co z mężami i żonami, którzy już patrzeć na siebie nie mogą, ale utrzymają małżeństwo "dla dobra dziecka"? To złożony problem. Poczęcie i urodzenie dziecka jest zwieńczeniem bliskości. Trzeba ją najpierw zbudować, utrzymać, czyli umieć pielęgnować, a dopiero później, do już istniejącego obszaru wzajemnej zażyłości, zaprosić dziecko. Ono wtedy staje się częścią naszej bliskości. Kiedy rodzice przeżywają kryzys małżeński, posiadanie dziecka może być argumentem do zmiany relacji w ich małżeństwie, ale nie może być usprawiedliwieniem do trwania w stanie wojny lub nawet cichej wojny. Wtedy rodzice dla dziecka powinni spróbować coś zmienić, ale nie trwać w tym co jest. Inaczej to nie ma sensu. A co jeśli jedno z małżonków się zmieniło, poszło na studia, ma nową rozwijającą pracę i "stary mąż" czy "stara" żona przestała mu do tego nowego, wspaniałego życia pasować? Myślę, że to nie jest dobry argument do rozwodu, że ja się rozwinąłem, a ty nie, więc poszukam sobie kogoś innego, bo potrzebuję czegoś więcej. W małżeństwie istnieje coś bardzo istotnego, co nazwałbym odpowiedzialnością, nie tylko za siebie, ale i za współmałżonka. Wracając do metafory ogrodu – biorąc ślub, łączymy nasze dwa osobne ogrody w jeden wspólny i razem o tę część dbamy, także realizując siebie – ale w kontekście "my". Czyli gdy małżeństwo decyduje, że po urodzeniu dziecka żona zostaje z nim w domu, a mąż idzie do pracy, bo lepiej zarabia, to on idzie do pracy i np. robi karierę nie po to, żeby być pracownikiem miesiąca, ale żeby się efektami swojej działalności podzielić z rodziną. Czyli rozwijam się dla rodziny, nie tylko dla siebie? I jak jestem uczciwym małżonkiem, to pomagam w rozwoju także drugiej połówce. Jedną z najważniejszych cech dobrego małżeństwa, poza wzajemnym szacunkiem, jest gotowość do pracy nad sobą i relacją. Jeśli ją mamy, małżeństwo może być wyzwaniem na całe życie. Funkcjonuję w nim według schematów, za pomocą których do tej pory dawałem sobie radę w sytuacji rodzinnej, z innymi ludźmi. A może się okazać, że wziąłem sobie na małżonka kogoś, z kimś te schematy nie działają. I wtedy nie jest to kwestia korekcji tylko pewnych zachowań, żeby się nam układało. Czasami wymaga to głębokich zmian w sposobie moich interakcji ze światem. I jeżeli ich nie dokonam, to nie będę funkcjonował dobrze w żadnym małżeństwie, nie tylko w tym. W Stanach Zjednoczonych rozwodzi się ponad 60 proc. drugich małżeństw i 70 proc. trzecich... Często ludziom się wydaje, że małżeństwo jest nieudane, bo związali się z niewłaściwym partnerem, że z kimś innym żyliby lepiej. Odrobina prawdy w tym może być, ale gdybym miał wybrać 10 powodów, dla których ludziom nie wychodzi, to ten byłby setny. Małżeństwo to nie jest stan, tylko zadanie do wykonania. Udaje nam się to lepiej lub gorzej, ale nie ustajemy w drodze. O to w tym chodzi. Rozmówcą był Kuba Jabłoński, psycholog i psychoterapeuta z Ośrodka Pomocy i Edukacji Psychologicznej Intra. Na co dzień wydaje mi się prostym udźwignięcie świata. Mojego małego świata – rodzinnego, zawodowego, hobbystycznego. Przebogatych światów moich dzieci, współmałżonka. Aż tu siadam sobie pewnego wieczoru w cichym, uśpionym domu, gdzie każdy z domowników snuje już swoje marzenia senne i ukradkiem, aby nie przerwać ciszy, ocieram płynące po policzkach łzy. Uświadamiam sobie, że nie daję rady, że życie jest za bogate, aby wszystko zapakować do kieszeni i nie ugiąć pleców pod jego ciężarem. Tyle w nim możliwości, a tylko niektóre dla mnie (jestem zachłanna i chciałabym wszystko). Tyle w nim przystojnych mężczyzn, a tylko jeden wybrany na zawsze. Tyle luksusowych samochodów, domów, których nigdy nie będę posiadać. Tyle kwiatów, a tylko nieliczne zakwitną w moim ogrodzie. Dzieci mają tyle marzeń. Nie spełnię ich wszystkich, nie uchronię od rozczarowań, nie obronię przed głupimi ludźmi. Nie spełnię wszystkich oczekiwań swojego męża, nie zawsze obdarzę go uśmiechem, zrozumieniem, dobrym spojrzeniem, uwagą, cierpliwością, seksownym ciałem. Piszę to bo pojawił się Kubuś, a wraz z nim wiele radości do łez, ale i krótkie noce, uczucie jakiegoś dziwnego bezwładu w rękach, po niepoliczalnej już godzinie przeciwkolkowego kołysania i tulenia. Uginanie kolan po kolejnym przenoszonym kilometrze. Apetyt na wszystko przy równoczesnym jedzeniu chleba z masłem i sałatą oraz piciu hektolitrów wody na zmianę z herbatką koperkową, by zminimalizować bóle brzuszka. Przewraca mi ta Cudowna Istotka świat do góry nogami. Ogródek, który miał być w tym roku wzorowy, zarósł prawie po pas. Niepofarbowane włosy przypominają że nie mam już 18 lat. Brak cierpliwości i poddenerwowanie zaprzecza mojemu obrazowi idealnej mamy i żony. Nawet pranie, które wisi trzeci dzień na suszarce, błagając o ściągnięcie nie robi już na mnie wrażenia. …życie jest za bogate, aby zapakować je do kieszeni i nie ugiąć pleców pod jego ciężarem. Niech więc sobie płynie obok, niech się przelewa…Ja za chwilę zabieram dzieci i idę na plac zabaw, aby nie stracić ostatniego uśmiechu. Co z tego, że w niepofarbowanych włosach, im to nie przeszkadza. Wiem, że i tak po raz kolejny usłyszę od mojej prawie 3 letniej córeczki: mamusiu jesteś śliczna:). Reszta…? Dużo mniej ważna… To napisałam daaaawno temu. Mija półtora roku od tamtej chwili. Dzisiaj wykołysany i wytulony Kubuś coraz lepiej czuje się na własnych nogach. Z zadziornym błyskiem w oku goni swoją prawie 3 lata starszą siostrę, aby wśród śmiechów i pisków zrobić baaach i tarzać się wspólnie po podłodze. Cudownie być mamą. Chwilo trwaj wiecznie:) A teraz kilka “mądrości ludowych”, by będąc mamą nie dostać do głowy:) 7 sprawdzonych sposobów jak być dobrą mamą i szczęśliwą kobietą. 1. Zorganizuj sobie plan dnia – godzina po godzinie oraz plan tygodnia – dzień po dniu. Po około tygodniu od urodzenia dziecka, mniej więcej wiemy jak wygląda nasz dzień. Kiedy dziecko śpi, kiedy je, kiedy jest czas na kąpiel. Możemy rozpisać sobie taką ramówkę. Jeżeli coś wypadnie i nie będziemy się mogły zmieścić w “ramce” to nic nie szkodzi, ważne by “na co dzień” wiedzieć co po czym następuje. 2. Rozpisując plan, nie zapomnij o udziale męża czy partnera w obowiązkach związanych z dzieckiem. Konkretnie o tym zakomunikuj, porozmawiajcie, ustalcie wspólnie w czym i o jakiej porze dnia może pomóc przy dziecku. LICZY SIĘ KONKRET – czynność, dzień, godzina. I pamiętaj, że czasem trzeba mu o tym przypomnieć. 3. Ustal 1 godzinę dziennie dla siebie na książkę, sport, spacer, spotkanie z koleżanką. Niekiedy coś wypadnie i nie da się tego zrealizować, ale ważne by kolejnego dnia do tego wrócić. 4. Przynajmniej raz w tygodniu, zróbcie coś razem z mężem bez dziecka. Wyjdźcie na spacer, do kawiarni, do znajomych. Na pewno babcia, dziadek, ktoś z rodziny czy choćby przyjaciółka, zgodzą się przez 1-2 godziny zostać z dzieckiem. 5. Raz w miesiącu zrób sobie święto samotności. Zostaw tacie mleko, przygotuj ubranka, rozpisz na kartce “co, gdzie, kiedy” i wyjdź z domu na kilka godzin. Idź do kosmetyczki, SPA, kup sobie fajny ciuch. Po prostu spróbuj się poczuć dobrze sama ze sobą. 6. Nie zapominaj o tym co lubisz, co cię relaksuje. Kiedy dziecko śpi, zaparz swoją ulubioną kawę czy herbatę, włącz muzykę, prześpij się. 7. Jeżeli nie wyrabiasz się z domowymi obowiązkami, rozejrzyj się wokoło, może ktoś za przyzwoitą sumę wyprasuje raz w tygodniu wasze ubrania, umyje okna czy sprzątnie generalnie dom. Nie mów od razu, że się nie da. Nie będziesz wiedzieć, póki nie spróbujesz:) Która z nas nie chce być szczęśliwa? Która nie chce mieć szczęśliwego domu, męża i dzieci? Bycie mamą to piękna furtka do szczęścia, pod warunkiem, że nie będziemy zapominać o sobie. Kiedy będziemy nosić szczęście w sobie, zarazimy nim pozostałych domowników. Życzmy sobie powodzenia. Szczęśliwe Mamy i te, które dążą do szczęścia lub o nim marzą prosimy o wpisanie się w komentarzach:) Mówi się, że facet z kobietą ma ciężko. Fochy, foszki, wymyślanie… jednak jakimś dziwnym trafem, ciągle o nie zabiegają. Biegają, podrywają, kwiatki kupują, czułe SMS wysyłają a co niektórzy nawet na romantyczne wycieczki zabieraj. Starają się bardzo, ale po co? Dlaczego to robią, skoro jesteśmy takie złe? Bo prawda jest taka, że bez kobiety to tak smutno by było. Stworzyłam więc tekst który pomoże facetom sprawić, że będzie super. Bo ona to jednak zawsze przytuli, dobry posiłek zrobi, mądrą radę da, dziećmi się dobrze zaopiekuje, niespodzianki uszykuje, o urodzinach wszystkich w rodzinie pamiętać będzie… to tylko część wspaniałych zalet kobiety. Jednak będzie dobrze tylko wtedy, gdy otrzyma od Ciebie to, na co zasługuje. Dam Ci dziś rady, dzięki którym Twoja żona będzie dobrą przyjaciółką a nie złą wiedźmą z którą musisz dzielić lokum. Nie przestawaj prawić jej komplementów. Pamiętasz te początki, motyle w brzuchu i latanie 5 metrów nad ziemią? Te początki związku tak wyglądają. Jesteście w siebie wpatrzeni jak w obrazek. Jest zauroczenie, miłość, pożądanie. Jesteście dla siebie wszystkim, nie musicie jeść, pić i spać. Wysyłacie sobie miliony wiadomości każdego dnia, a wieczorem zasypiacie z telefonem przy uchu. Piszesz jej każdego dnia jak minął Ci dzień, jak wspaniale że ona pojawiła się w Twoim życiu, ile masz szczęścia – że ją masz. Pamiętasz to? Dlaczego przestałeś wysyłać jej takie wiadomości? Przecież ona nadal jest dla Ciebie piękna, wspaniała i zdecydowanie masz szczęście że jest obok Ciebie. O uczucie trzeba dbać cały czas. No dobra, może nie z taką intensywnością jak na początku, bo etap poznawania się macie za sobą. Ale jeden czuły sms w ciągu dnia nie spowoduje, że grafik Ci się zawali czy na śniadanie w pracy zabraknie czasu. Drobne gesty, małe kroki, dużo korzyści. Każda z nas lubi komplementy. Twórz z nią miejsce w którym żyjecie. Dom, miejsce w którym mieszkasz ze swoją rodziną jest tak samo Twój, jak jej. Dzielicie swoje życie, mieszkanie, dzieci… wszystko jest 50/50. Dlaczego więc, to ona sprząta, gotuje, wynosi śmieci, dba o rośliny czy o to, byś Ty miał czyste majtki na pupie? No, słucham? Nie ważne czy oboje pracujecie zawodowo, nie ważne czy partnerka „siedzi z dzieckiem w domu” czy jeszcze inną drogę obraliście. Jeśli już jesteś w tym miejscu to wstaw zmywarkę, zamieć podłogę, wynieś śmieci, zrób kolację dla rodziny… korona od tego Ci nie spadnie, a gwarantuję Ci że zyskasz coś cennego. Uśmiech, wdzięczność i kobietę, która jest wypoczęta bardziej niż zwykle i najprawdopodobniej zamiast iść spać, pokaże Ci coś wyjątkowego. Kup jej czasem coś bez okazji. Kwiatek, karteczka, rajstopki, bluzeczka, czekoladki, perfum, wino, ulubiony kosmetyk czy jeszcze coś innego. Nie ważne co, to nie ma najmniejszego znaczenia, ważny jest fakt, że dostanie COŚ. Bez okazji typu urodziny, imieniny, gwiazdka, święta wielkanocne, rocznica ślubu, walentynki. Wjedź szybko po pracy do kwiaciarni, daj 5 zł za jedną różyczkę i biegnij do domu. Tylko tyle i aż tyle. Zobaczysz jak wiele ten jeden kwiat zrobił. Chociaż ja pamiętam, gdy mój mąż zrobił to pierwszy raz, posądziłam go o coś. Myślałam że coś nabroił – ale robiąc to regularnie, te podejrzenia znikają. To jest naprawdę miły gest, potrafi najgorszy humor zamienić w szeroki uśmiech od ucha do ucha. Jedź jutro po pracy po jakiś drobiazg. Obiecaj mi to. Daj jej czas dla siebie. Nie musi to być całonocna impreza ze znajomymi, wypad na weekend w jakiś zakątek naszego kraju czy jeszcze inne atrakcje. Chociaż nie powiem, że po całym dniu z dziećmi marzę o czymś takim, to wiem że jest to aktualnie niemożliwe. Chodzi mi bardziej o godzinę w wannie, na spacerze, na plotkach z sąsiadką, na zakupach – nawet jeśli nic nie kupuje, niech pobędzie sama. Chodzi o sam fakt nie robienia nic. Nie biega za dziećmi, nie myśli co zrobić na obiad, co chce od niej szef „na wczoraj”, co jutro musi załatwić w urzędzie… ma się zrelaksować. Bez ciebie, bez dzieci, bez domowych obowiązków. Raz w tygodniu to marzenie, fajnie jeśli to się uda. Pamiętaj że to działa w dwie strony, sam pewnie chciałbyś nie raz wyjść bądź zrobić coś sam 🙂 Zachowuj się tak, jakby jutra miało nie być! Nie kłóć się o pierdoły, nie gniewaj się na nią gdy popełni jakiś błąd – tylko porozmawiajcie. Nie idźcie nigdy spać pokłóceni i zawsze całujcie się na dobranoc. Nie idź spać do salonu, gdy ona tak mówi. Sypialnia to Wasze wspólne miejsce i tak będzie już zawsze. Dbaj o nią, staraj się i pamiętaj, że nigdy nie wiesz co przyniesie Ci jutro. Traktuj każdy dzień z nią tak, jakby miał być ostatnim. Noś na rękach, całuj i spraw by uśmiech nie schodził jej z twarzy. Sukces prawdziwego mężczyzny, to szczęśliwa i spełniona partnerka u jego boku. Pamiętaj o tym 🙂 Arthur Conan Doyle „Kobieta miewa w oczach błyski stokroć wymowniejsze od słów.” Moje motto to: Nie ma kobiet brzydkich, są tylko zaniedbane. W pełni zgadzam się z tym stwierdzeniem. Kobieta zadbana to kobieta piękna, promieniejąca. Nie trzeba zbyt wiele aby o siebie dbać. Jesteśmy w stanie robić to codziennie, dbać o figurę, o zdrowie, o uśmiech , o makijaż również poprawia nasz wizerunek. Ja, jako zwykła kobieta wyjaśnię Wam jak można czuć się wspaniale za pomocą delikatnego makijażu. Drogie Panie, zaczynamy od bazy. Nie jest ona konieczna lecz nałożona pod podkład przedłuża nam trwałość makijażu. Jeżeli zależy nam aby makijaż wytrzymał na naszej twarzy cały dzień nakładamy bazę na całą twarz, tuż przed nałożeniem podkładu. Ja używam bazy matującej od Marizy. Jest ona dostępna w katalogu tej krokiem jest podkład. Plotki, że niszczy on naszą cerę, właśnie to tylko plotki. Podkład dobry to taki, który nie zawiera silikonu. Kupując możemy sprawdzić na etykiecie skład. Dobierając kolor muśmy pamiętać o tym, aby nie był on za ciemny i za jest to problem, w drogeriach znajduje się wiele ekspertek, które mogą nam doradzić, który kolor do nas pasuję. Ja osobiście polecam podkład matujący od Avon. Można go zamówić w katalogu. Jeżeli nasze oczy są zmęczone i widzimy to w lusterku, warto pod oczy nałożyć kolektor w podobnym kolorze jak nasz podkład. Następnym krokiem w naszym dziennym makijażu są brwi. Każda kobieta ma inne brwi, i każda musi o nie odpowiednio zadbać. Ważny jest kontur oraz kolor. Poniższy rysunek pozwoli Wam zrozumieć na czym polega wykreowanie kształtu. Ale jeżeli chodzi o kolor należy go dobrać, musi być odpowiednio dostosowany do naszej cery i włosów. Najlepiej jest udać się do kosmetyczki lub makijażystki, która doradzi nam jak je wypełniać cieniem , lub jak farbować henną. Ja sama mam bardzo jasne brwi. Używam brązowej henny, którą trzymam na swoich brwiach tylko 4 minuty. W ten sposób kolor jest dopasowany do moich włosów. Wracając do makijażu, wypełnianie cieniem czy malowanie henną nie jest konieczne. Ten krok jest dla tych kobiet które mają rzadkie brwi. Gęste brwi, zaś należy dobrze wyprofilować. Mamy podkład, mamy brwi, przechodzimy więc do oczu. Makijaż dzienny nie może być mocny. Wybierając cień korzystamy z beżu, brązu, cielistego, białego, srebrnego, szarego lub czarnego koloru. Można powiedzieć że korzystamy z samych matowych i pastelowych kolorów. Ciemniejsze cienie typu brąz, czarny, nakładamy w zewnętrznym kąciku oka i następnie rozcieramy go w górę powieki. Jaśniejsze miejsca wypełniamy białym lub cielistym cieniem. Ważne jest też aby przy dolnej linii brwi nałożyć biały cień. Podkreśla to kształt naszych brwi. Według uznania jeżeli chcemy możemy tez użyć czarną kredkę do zaznaczenia dolnej lub górnej linii wodnej oka. Marki jakie mogę polecić przy wyborze cieni to: Sephora, Inglot , Myio. Na sam koniec malujemy rzęsy. Ja obecnie używam tuszu Lovely Pump up. Ważnym krokiem jest nałożenie bronzeru i różu. Poniższe rysunki pokazują jak nałożyć je odpowiednio na twarz. Nie należy też przesadzać z ilością ponieważ nie zbyt estetycznie to wygląda, a przecież chcemy uzyskać naturalny efekt. Ja używam różu i bronzera z firmy Sephora. Mogę też polecić firmę Everyday Minerals, która na swojej stronie oferuję różnego rodzaju pudry i podkłady stworzone na bazie minerałów. Do nakładania bronzera lub różu używam pędzla nr. 3B marki już prawie cały makijaż , możemy na twarz nałożyć jeszcze puder matujący. Ja polecam puder prasowany marki Rimmel z linii Stay Matte. Na sam koniec mamy jeszcze usta. Każde da się pomalować, małe duże czy wydatne. Do małych ust możemy użyć cielistej konturówki. Zaznaczamy nią kształt naszych ust, a następnie nakładamy błyszczyk delikatnego koloru. Jest to bardzo naturalny efekt. I to by było na tyle. Oto mój cały makijaż. Jednak on nie jest aż tak ważny. Podstawa to promienny uśmiech i dobre podejście do życia. Wtedy każdy kto na nas patrzy widzi w nas zadbana kobietę. Autorka jest właścicielką bloga: Najczęściej zadawane pytania Podobne artykuły: Wersja do druku

jak dbać o kobietę żeby była szczęśliwa